Wycieczka do Moskwy, czyli “Tajemna historia Moskwy” Ekateriny Sedii

Tajemna historia Moskwy Ekateriny Sedii to książka, którą Milvanna zakupiła całe wieki temu na fali zachwytu serią o patrolach Siergieja Łukianienki i o której (chyba) zapomniała tu wspomnieć. To również książka, której okładka krzyczy, że Neil Gaiman porównuje ją do swojego Nigdziebądź w nadziei, że zrobi dla Moskwy to, co jego powieść zrobiła dla Londynu. Czy zrobiła? Nie jestem pewna, bo w nie znam Moskwy, choć przyciąga mnie nie od dziś. Ale to właśnie jej wizerunek w powieści podobał mi się najbardziej.

Ekaterina Sedia, Moskwianka, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, pisze o Moskwie lat 90-tych bez specjalnego zachwytu i patosu, za to ze zrozumieniem i pewną nostalgią. Jej Moskwa – to Moskwa czasów transformacji, rozchwiana stolica na dorobku, w której blichtr głównych ulic miesza się z burą rzeczywistością ludzi żyjących w gigantycznych, pozbawionych zieleni, blokowiskach. To Moskwa, która wymyka się schematowi prezentowanemu turystom na kolorowych pocztówkach, kolosalne miasto, gdzie granica między biznesmanem a oprychem jest płynna, gdzie wschodnia duchowość zastępowana jest kultem pieniądza, gdzie złoty łańcuch w towarzystwie podrobionego dresu nikogo nie razi. Olbrzymie mrowisko smutnych ludzi, którzy po prostu chcą przetrwać bez większych wzlotów i upadków kolejny dzień, tydzień, miesiąc.

I tak by to trwało, gdyby w Moskwie nie zaczęli masowo znikać ludzie, i gdyby nie zaczęły pojawiać się chmary ptaków. I tak by to trwało, gdyby Galina – mizernie opłacana tłumaczka w moskiewskim wydawnictwie, mająca za sobą kilka pobytów w szpitalach psychiatrycznych – nie zorientowała się, że jej nastoletnia siostra, Masza, właśnie urodziła dziecko w ciasnej łazience ich mieszkania i zniknęła. A właściwie zamieniła się w kawkę. Galina, kobieta, która nie pasuje do otaczającej rzeczywistości, chce ją odszukać. Towarzyszy jej Jakow, przeciętny, rozczarowany służbą policjant, prowadzący dochodzenie w sprawie znikających ludzi, i Fiodor, malarz-alkoholik, który zdaje się wiedzieć coś więcej. Cała trójka przedostaje się do sekretnego podziemia istniejącego pod miastem, odbicia Moskwy, do którego trafiają wszyscy, dla których z jakiegoś powodu nie ma miejsca na powierzchni. Kogóż tu nie ma? Są tu zwykli ludzie z różnych epok historycznych, którzy uciekli przed niebezpieczeństwem, są postaci historyczne, zapomniane bądź nie pasujące do oficjalnej wersji wydarzeń, jest cała plejada postaci żywcem wyjęta z rosyjskiego folkloru: rusałki, wije, kot Bajun, Niebiańska Krowa Zemuna, która stworzyła Drogę Mleczną, Ojczulek Moroz, i Kościej Nieśmiertelny.

Motywem przewodnim jest poszukiwanie Maszy przez Galinę, która przemierza podziemny świat, poznając jego mieszkańców. Ale wątków jest dużo, bardzo dużo, bo poznajemy historię każdej spotkanej osoby. Wszystkie te historie są cierpkie i nieoczywiste – takie, w których ciężko ocenić wybory ich bohaterów. I choć są naprawdę ciekawe, to coś mi zgrzytało w całej powieści. Mam wrażenie, że to właśnie klamra, spinająca wszystkie te wątki (tj. wędrówka przez magiczny świat w poszukiwaniu zaginionej siostry) okazała się za płytka, stała się tłem zamiast główną osią fabuły, przez co, niestety straciła na wyrazistości. Nieprzekonująco wypada też wyjaśnienie kto, po co i dlaczego zamieniał mieszkańców Moskwy w ptaki – motyw, który mógł się przerodzić w klasyczną, choć niekoniecznie ortodoksyjną, walkę dobra ze złem, został przez autorkę potraktowany dość pobieżnie. Szkoda.

Tajemna historia Moskwy nie jest książką idealną. Zaintrygowała mnie, choć pozostawiła po sobie wrażenie niedosytu i poczucie, że to powieść z olbrzymim potencjałem, który nie do końca został zrealizowany. Brakowało mi w niej lepszej, bardziej wciągającej akcji, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie snują się trochę bezsensownie w poszukiwaniu Maszy, uwięzionej w ciele kawki. Ale za to, bardzo ale to bardzo, podobała mi się atmosfera powieści – nie tyle mroczna, co szara, oblepiająca chłodem jak listopad, realistyczno-magiczna, słodko-gorzka. Podobał mi się też pomysł na tajemnicze, podziemne miasto, zamieszkane przez mitycznych, bajkowych i historycznych wyrzutków, dla których nie ma miejsca ani we współczesnym świecie, ani w oficjalnej wersji historii. I na dodatek, jak dzieciak, popłakałam się, czytając ostatnie strony powieści. Bo widzicie, po prostu mam młodszą siostrę.

 

Ekaterina Sedia. Tajemna historia Moskwy. Tłum. Maria Głębicka-Frąc. Wydawnictwo Mag, Warszawa, 2008.

 —

PS. Zapraszamy na podsumowanie wyzwania czytelniczego, poświęconego Dianie Wynne Jones. Jeśli jeszcze coś napiszecie, na jej temat to podrzućcie linka Rusty Angel – na pewno dorzuci nawet po terminie 😉