La Santa Muerte czyli trochę prywaty.

Chwilowo, niestety, nie mogę oddać się całkowicie ani intensywnemu czytaniu interesujących mnie książek (czytam tylko w czasie podróży metrem), ani intensywnemu i uważnemu oglądania filmów (oglądam, fakt, ale tylko jednym okiem), ani tym bardziej intensywnemu pisaniu o tym wszystkim. Troszkę wkręciłam się w projekt, który nazywam „Rzecz niemożliwa, czyli próba wymęczenia pracy magisterskiej”. Za namową siostry, postanowiłam po prostu zacząć składać coś z materiałów, które już posiadam. I tak, dwie herbaty, jeden sok i jedną kanapkę później, mogę pochwalić się skleceniem…niecałych dwóch stron tekstu.

Pochwalę się też, o czym próbuje pisać. Może kogoś to zainteresuje. Otóż, ku zaskoczeniu mojej mamy, która zawsze uważała mnie za osobę raczej radosną i w miarę normalną, postanowiłam zanurzyć się w świecie narkomanów, prostytutek, morderców i handlarzy ludźmi. A wszystko po to, by zgłębić fenomen Santa Muerte w Meksyku.

Czym jest Santa Muerte? Świętą Śmiercią. Santa Muerte to dla meksykańskich katolików po prostu kolejna święta. Jest szkieletem ubranym w kolorowe tuniki, trzyma kosę, czasami berło albo klepsydrę. Wierni często budują jej ołtarzyki i kaplice, w których składają jej ofiary. Z czego? Ze wszystkiego, od wody i jabłek, poprzez skręty i rum, po czarne koty i dziewice. Bardzo oddani sprawie ludzie tatuują sobie na ciele jej wizerunek, co ma symbolizować całkowite poświęcenie siebie tej niezwykłej świętej. Podobno. Do końca nie wiem, bo niestety nie dane mi było ujrzeć tego wszystkiego na własne oczy. Co więcej, organizują też procesje i odprawiają coś na kształt tradycyjnej katolickiej mszy a w Meksyku ma stanąć wielka figura Santa Muerte, tylko troszeczkę niższa od słynnego Jezusa czuwającego nad Rio de Janeiro. Santa Muerte czczą przedstawiciele różnych warstw społecznych, bo można prosić ją o wszystko: powodzenie w interesach, miłości, nauce, śmierć wroga, bezpieczne odsiedzenie wyroku w więzieniu. A że Santa Muerte (zwana też pieszczotliwie Chudzinką) kocha wszystkie swoje dzieci, w lutym 2010 roku czuwała nad pierwszym ślubem pary homoseksualnej.

Popularność kultu jest niezwykła. Razem z emigrantami rozprzestrzenia się na Stany Zjednoczone (np. Chicago), co powoli zaczyna niepokoić kościelnych hierarchów. Ale Santa Muerte nic sobie z tego nie robi i pojawia się w serialach („Dexter”), piosenkach (Cartel De Santa „Santa Muerte”), filmach („Man on fire”) a także, niczym Che Guevara, na koszulkach i ręcznikach.

To tyle. Wracam do magisterki.