“Opowieści starego Kairu”, czyli spotkanie z Noblistą

Lato w końcu wróciło. Uporałam się z obowiązkami i od dzisiaj mam oficjalnie
wakacje, więc i książka będzie prawdziwie letnia. Przeczytałam ją już wprawdzie
jakiś czas temu, ale nie miałam czasu uporządkować zapisków, które robiłam na
różnych karteluszkach. Opowieści Starego
Kairu
podobały mi się do tego stopnia, że nie mogłam się od nich oderwać, a
że akurat trwała sesja, to i wyniki testów, pisanych przez moich studentów
nieznacznie się podniosły ;). Testy testami, cieszy mnie, że kilkoro z nich
zainteresowało się dzięki temu tą lekturą. Cele pedagogiczne uważam więc za
spełnione. A teraz mam problem, bo o Opowieściach
starego Kairu
można pisać długo. Jak wybrać to, co w niej najważniejsze?

Prawdę mówiąc, nie miałam do tej pory wielu okazji do spotkań z literaturą
arabską. Tym bardziej cieszę się, że powieść egipskiego Noblisty Nadżiba
Mahfuza, zauroczyła mnie swą leniwą, choć niezwykle obrazową narracją, a
książkę zamknęłam z poczuciem niedosytu i żalu, że już się skończyła. Opowieści starego Kairu otwierają trylogię
kairską, pełną namiętności i niedopowiedzeń sagę rodzinną, która jako całość
obejmuje lata 1917-1944 historii Egiptu. Tytuły oryginalne każdego z tomów (w
polskim tłumaczeniu nie zostały zachowane – trochę szkoda) są nazwami ulic
Kairu, miasta w którym Mahfuz się wychował. Nie jest to wybór przypadkowy, gdyż
Kair ze swoimi zapachami, kolorami i gorącym, dusznym powietrzem jest w
powieści bohaterem równie istotnym, co postaci, przewijające się przez jej
karty.

Mahfuz przenosi nas w świat krętych uliczek, którymi dumnie kroczą pysznie
ubrani mężczyźni i przemykają zakutane w milaje kobiety, sklepików pachnących
szafranem, mydłem i kawą, meczetów i ich strzelistych minaretów, kafejek z
aromatyczną herbatą i lokali serwujących alkohol, którego przykładni muzułmanie
pić nie powinni, a co niektórym zdarza się robić nader często. Później te
gwarne ulice zostają zawładnięte przez rozpolitykowanych studentów, a Kair
staje się świadkiem brutalnie tłumionych demonstracji przeciwko Anglikom,
rewolucji prowadzącej do odzyskania przez Egipt niepodległości.

W centrum miasta mieszka sobie rodzina kupca As-Sajjida Ahmada
Abd al-Dżawwada. Na jej czele stoi ojciec, As-Sajjid – w domu tyran, nie
znoszący słowa sprzeciwu, wiecznie chmurny i surowy, poza domem – dusza towarzystwa
i hulaka, nie stroniący od alkoholu i pięknych śpiewaczek. W jego cieniu żyje
reszta rodziny: Amina, żona i matka idealna, uległa, cierpliwa i pokorna, trzej
synowie – Jasin, młodsza niedoskonała kopia swego ojca, Fahmi, niespełniony w
miłości student, rzucający się w wir politycznych demonstracji, i Kamal,
nastolatek, rozdarty między nienawiścią do Anglików a fascynacją nimi, oraz dwie
córki Aisza i Chadżidża, piękna i mniej urodziwa, leniwa i pracowita, słodka i
gorzka, które trzeba w odpowiedniej kolejności wydać za mąż. Rodzina żyje w
rytmie humorów As-Sajjida, a dom tętni od skrywanych uczuć i emocji, jest
przecież tak wiele rzeczy, o których despotycznemu ojcu lepiej nie mówić.

Właściwie poznajemy dwa światy. Świat na zewnątrz
tego domu, do którego dostęp mają mężczyźni, gdzie toczą się rozmowy dotyczące
niepodległości Egiptu, gdzie robią oni swoje interesy, a nocami swawolą dopóki
starczy sił. I świat wewnątrz, świat kobiet, w którym wszystko toczy się swoim
rytmem, pełnym szczęku garnków, gdakania kur, i odgłosów wyrabiania ciasta na
chleb, z którego spojrzeć na świat zewnętrzny można tylko przez szpary
okiennic. Który jest prawdziwszy? Otóż zaskoczyło mnie, że oba są równie
prawdziwe. Na zewnątrz machinacje polityczne, wewnątrz układy związane z aranżowaniem
małżeństw; na zewnątrz libacje do rana i męskie przyjaźnie, wewnątrz
popołudniowa kawa i domowe ploteczki; na zewnątrz strajkujący studenci pragnący
niepodległości Egiptu, wewnątrz nieśmiałe próby domowników wymknięcia się spod
kontroli ojca, małe prywatne dążenie do osobistej niezależności. Światy tak
różne, a tak podobne; pozornie oddzielne, a jednak nierozerwalnie połączone.

Opowieści starego Kairu to zapis codzienności mężczyzn i kobiet w świecie,
którego ustalony porządek wewnętrznie pęka, w którym zmiany są nieuniknione, w
którym nie da się już żyć tak, jak żyli nasi ojcowie i matki. Powoli przemija dominacja
angielska, ale przemijają też inne wartości. Anglicy, nawet jeśli opuszczą Egipt,
odcisnęli na nim swoje piętno: kobiety spoglądają na nich ukradkiem, ale z
pożądaniem, whiskey stała się nieodzownym atrybutem towarzyskich spotkań, świat
zachodu i świat wschodu splotły się w uścisku głębszym niż się komukolwiek
wydaje. Zapach zmian wisi w powietrzu, ale zmiana zawsze ma swoją cenę. Rodzinie
As-Sajjida przyjdzie za nią zapłacić.

Proza Mahfuza, jest niezmiernie bogata, lepka wręcz od kolorów, zapachów i
smaków, pełna obrazowych opisów codziennego życia, a jednak sięgająca głębiej. Jej
realizm dotyczy nie tylko tła społeczno-obyczajowego, lecz również rzeczywistości
mentalnej i emocjonalnej postaci. Mahfuz zalewa nas szczegółami, pozwala
śledzić tok myślenia wszystkich bohaterów, ukazując wydarzenia z różnych punktów
widzenia: ojca, matki, synów i córek. Pokazuje, jak różne odcienie mogą mieć
pojęcia fundamentalne, takie jak miłość, patriotyzm, wiara, czy religijność,
ale nie ocenia i nie moralizuje. I dzięki mu za to.

Nadżib Mahfuz: Opowieści starego Kairu. Tłum. Jolanta Kozłowska. PIW, Warszawa, 1989. 503 strony.