Mam mnóstwo pracy i zupełnie nie mam czasu na czytanie. I pewnie nawet bym za wiele nie czytała,
gdybym nie wygrała w konkursie na recenzję tygodnia na Lubimy Czytać pakietu
siedmiu książek Anne Bishop. Tak się ucieszyłam, gdy dostałam tę imponującą
paczkę, że zaczęłam sobie przerzucać pierwszy tom Trylogii Czarnych Kamieni.
Bez większych emocji, niczego specjalnego się nie spodziewałam, a okładki, choć
niby ładne, niezbyt mnie przekonywały. I tak sobie przerzucałam przez pierwsze
trzydzieści stron, a potem przepadłam z kretesem i ocknęłam się dopiero po
przeczytani całej trylogii. Nie napiszę o akcji, bo nie chcę nikomu popsuć
przyjemności. Ale spróbuję odpowiedzieć DLACZEGO.
Po pierwsze, Anne Bishop udało się stworzyć świat inny od światów, do
których się przyzwyczaiłam. Mroczny, pełen przemocy fizycznej i psychicznej, seksu,
który bywa po prostu namiętny, lecz równie często perwersyjny. Zaznaczam, że
opisy seksu literaturze popularnej na ogół mnie śmieszą, a tu mi zupełnie nie
przeszkadzały. Świat Krwawych (jak dobrze, że nie przetłumaczono tego
„Krwistych”) jest światem o skomplikowanej, kastowej wręcz strukturze
społecznej, którą poznajemy stopniowo podczas czytania, rządzonym przez silne
kobiety, którym mężczyźni służą – czasem z własnej woli, częściej pod
przymusem. Światem, w którym moc magicznej siły determinują noszone przez
bohaterów i bohaterki kamienie o różnych kolorach (im ciemniejsze, tym
silniejsze). Świat w którym składa się ofiarę ciemności, a każdy czyn ma swoją,
czasem przerażającą, cenę.
Po drugie, postaci nie są schematyczne. No może te „złe” są po prostu do
końca złe. Ale nie ma ich zbyt wiele. Nie ma jednak ani jednej postaci
jednoznacznie „dobrej”. Owszem kierują się honorem, owszem próbują ocalić swój
świat, ale właściwie każdy ma jakąś skazę, coś, czego może się wstydzić, co
wolałby ukryć. Są tu czarownice – kobiety posiadające moc, które stoją na samym
czubku matriarchalnej hierarchii Krwawych i wojownicy, również władający magią,
których głównym zadaniem jest bronić swoich królowych. Są demony, funkcjonujące
pomiędzy życiem a śmiercią, potrzebujące świeżej krwi by żyć pod rządami Lorda
Piekła. Są niewolnicy wyszkoleni do sprawiania seksualnej przyjemności i
perwersyjne kobiety, które uwielbiają sprawiać im ból. I jest dziewczynka,
Jeanelle, która zrodziła się z marzeń i snów, by przywrócić zasady, o których
skorumpowany świat Krwawych zapomniał, silniejsza od innych, a jednak nie potrafiąca
poradzić sobie z podstawowymi zadaniami magii, która na kartach tej trylogii z
niezwykłego dziecka stopniowo przeistacza się w niezwykłą królową. A nic nie
byłoby możliwe bez trzech niebanalnych mężczyzn, którzy czekali na nią od
wieków: ojca, brata, i kochanka. W tej kolejności.
Po trzecie, Anne Bishop zamiast trzymać się utartych ścieżek, bawi się
konwencjami i wkracza na swoje własne. Akcja jest zakrojona na miarę epickiej
fantasy, ale znajdziemy tu dużą dawkę mrocznego gotyku rodem z horroru, przyprawioną obficie płomiennym romansem. Klimat jest ponury, trup się ściele gęsto, tortury
i gwałty, również te na małych dziewczynkach, są na porządku dziennym, ale
oprócz tego autorce udaje się stworzyć całkiem niezłe sceny miłosne, kpić ze
stosunków damsko-męskich, bawić dialogiem. Okrucieństwo, walki o władzę,
polityczne machinacje przeplatają się z bezinteresowną dobrocią, perwersja z niewinnością,
honor z uczuciami, gorycz ze śmiechem, a męskie żądze z odpowiednikiem
kobiecego PMS-u.
W końcu, wszystkie trzy, świetnie napisane i trzymające w napięciu tomy są
dobrze skonstruowaną i zamkniętą całością. Właściwie na nich można by zakończyć
lekturę. Kolejne części (z tego co się zorientowałam z opisów na okładkach),
rozwijają po prostu pewne wątki, dopuszczają do głosu mniej kluczowych
bohaterów, budują pełniejszy obraz świata Krwawych. Można je sobie darować.
Powtarzam to sobie co chwilę, choć tak naprawdę resztkami woli powstrzymuję się
od sięgnięcia po następny tom. Bo nie mogę, po prostu nie mogę, pozwolić sobie,
by znowu wsiąknąć… Trzymajcie kciuki, żeby się udało.