Moi drodzy, dziś zapraszamy Was do Bookietki. Hmm, a co to takiego właściwie jest?
Bookietka (nazwa ta zwyciężyła w konkursie, zorganizowanym na łamach Gazety) to ni mniej ni więcej tylko uliczna biblioteczka, znajdująca się w Białymstoku, przy ul. Żelaznej 9 przy siedzibie Szkoły Językowej Homeschool, w której pracuję. Chociaż chętnie przypisałabym sobie ten pomysł, przyznaję, że nie jest mój, lecz właścicielki szkoły, Justyny, która jest prawdziwym i rasowym książkochłonem. Idei przyklaskuję i popieram ją całym sercem mola książkowego. Moli książkowych zresztą w naszej szkole pod dostatkiem, nic więc dziwnego, że większość z nas systematyczne dokarmia Bookietkę książkami i po polsku, i po angielsku.
Od samego początku Bookietka przyciągała wzrok przechodniów. Stopniowo pędzące do pracy czy szkoły osoby zaczęły przy niej przystawać i nieśmiało zaglądać do środka, wypytywać nas, czy na pewno mogą książkę wziąć. Nie dowierzały, że tak po prostu za darmo, albo za przyniesienie innej w zamian. Książki zaczęły znajdować nowych właścicieli coraz szybciej, my zaś zaczęliśmy się martwić, że owszem ludzie chętnie je sobie biorą, lecz nie bardzo zostawiają coś w zamian…
Aż w końcu nadszedł ten dzień, gdy zobaczyłam, jak młodziutka ciemnowłosa dziewczyna zostawia w zamian za wzięta przez siebie książkę kilka innych. A potem jeszcze jedną panią, i jeszcze jedną. Miód na serce, uwierzcie. Są ludzie, którzy czytają! Są ludzie, którzy chcą się książkami dzielić!
Przyznaję, że nadal więcej książek ubywa niż przybywa. Przyznaję, że prosimy znajomych o książki, żeby Bookietka nigdy nie była pusta. Jedna z naszych koleżanek zorganizowała nawet akcję i książkami podzielą się z nami ludzie z całego świata. Co tu dużo gadać, Bookietka to nasze dziecko i będziemy się o nią troszczyć. Ale nadzieją napawa mnie fakt, że przechodzący obok ludzie coraz chętniej zostawiają w niej swoje książki i wierzę, że w październiku, gdy wrócą nasi uczniowie, Bookietkce będzie się powodziło jeszcze lepiej. Trzymajcie za nią kciuki!
A dlaczego Bookietka? Bo, jak argumentowała zwyciężczyni konkursu, jest jak taki książkowy bookiecik, do którego każdy może dołożyć kwiatek od siebie! Zasada jest przecież prosta: weź książkę i zostaw książkę.
Prawda, że jest śliczna?