Wesołe jest życie staruszki? – “Starsza pani wnika” Anny Fryczkowskiej

O powieśStarsza Pani wnikaci z wątkiem kryminalnym Anny Fryczkowskiej Starsza pani wnika na blogach pisano już sporo i głównie pozytywnie. Pomimo tego, pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie trafiła do mnie za sprawą konkursu zorganizowanego przez tommyknockera. Ślepy los sprawił więc, że książka wpadła w moje ręce i losowi właśnie zawdzięczam bardzo udany wieczór, kiedy to położyłam się na kanapie tylko na chwilkę, a zaległam na niej na dobre parę godzin, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Nic dziwnego, że Fryczkowska przypomniała mi stare dobre nastoletnie czasy, gdy zaczytywałam się książkami Joanny Chmielewskiej, a niekontrolowane wybuchy śmiechu w środku nocy przyciągały do mojego pokoju zaniepokojoną rodzicielkę, podejrzewającą mnie, jak sądzę, o lekkie niezrównoważenie psychiczne. Jest to pierwsza powieść Anny Fryczkowskie, którą miałam przyjemność przeczytać, ale na pewno sięgnę po inne. Już ostrzę sobie soczewki kontaktowe na Kobietę bez twarzy.

 Starsza pani wnika ma to, co szanujący się kryminał mieć powinien, a zazębiających się zagadek jest tu właściwie kilka. Wątki koncentrują się wokół zamordowanego nauczyciela języka angielskiego, który jako mąż i nie mąż był sprawcą kilku ciąż, zaginionej starszej pani, i sadystycznie zabijanych osiedlowych kotów. W tle dostajemy historie poplątanych związków miłosnych sprzed lat plus perypetie dwóch samotnych matek, kobiet wykształconych lecz ewidentnie niezbyt szczęśliwych, które niespodziewanie pojawiają się i zmieniają życie Jara – ciapowatego, niezbyt lotnego, samozwańczego detektywa, który podejmuje się rozwiązania wszystkich tych zagadek. I choć to właśnie on ma niby odegrać główną rolę, okazuje się, że zawsze jest o krok za własną babcią, Haliną, która wraz z przyjaciółkami, postanawia wziąć sprawy śledztwa w swoje ręce. Fabuła jest logiczna, akcja toczy się szybko, nie brakuje zwrotów akcji. Wydarzenia, przedstawione z ironicznym poczuciem humoru, bywają nieco groteskowe i absurdalne, co sprawia, że Fryczkowskiej udaje się stworzyć naprawdę unikalny i charakterystyczny klimat, nawiązujący do Chmielewskiej, nie będący jednak jego kopią.

                          

Głównymi bohaterkami powieści są dla mnie jednak starsze panie, które na ogół pozostają po prostu niewidzialne:

Na drobną starszą panią stojącą pod ścianą nikt nie zwracał uwagi. Kobieta w pewnym wieku robi się dla większości populacji niewidzialna, po czym w ślad za tym zaczyna zajmować coraz mniej przestrzeni – garbi się, przygina do ziemi, nawet jej oczy omiatają tylko skrawek podłogi przy stopach. Gdyby recepcjonistka nie potknęła się o nią idąc do toalety, Halina mogłaby w szkole językowej Joseph spędzić niezauważona cały dzień (str. 28)


Anna Fryczkowska wyciąga te niewidzialne panie na światło dzienne, odczarowuje starość, wprowadza nas w świat, który jest niby tak blisko, a jednak tak daleko. Z sympatią, choć bez zbędnej tkliwości, maluje przekonujące portrety starszych pań, które po prostu nie chcą zniknąć: Dzidki – spowitej w podkreślające figurę fiolety, postukującej obcasami, malującej usta nawet wtedy, gdy wynosi śmieci, Haliny – byłej sportsmenki, świątek i piątek dziarsko pokonującej trasę minimum trzech kilometrów z kijkami do nordic walking w dłoniach, Joanny Weredy – smukłej, elegancko ubranej i uczesanej, lubującej się w dyskretnej biżuterii, Teresy – udowadniającej światu, że niedbała fryzura i obwisły biust nie muszą przeszkadzać ich właścicielce sypiać z atrakcyjnymi, o wiele od niej młodszymi mężczyznami. Starsi panowie również się pojawiają, ale nie są równie pełni energii co żywotne babcie:

Halina znała kilku mężczyzn, czasem nawet poszła z jakimś na wódeczkę, ale tak naprawdę rozmowy z nimi prawie zawsze okazywały się nużące –  za mało interesowali się zmieniającym się światem, za bardzo natomiast zajmowali się polerowaniem pucharów swoich przeszłych, a niekiedy obecnych zasług i sukcesów, a bez miarowo aplikowanych komplementów marnieli jak nienawożone trawniki. Pośmiać się z tego mogła, ale najczęściej się nudziła. Żałowała swojego kurczącego się czasu na podziwianie wyleniałych pawich ogonów. No i panowie umierali jeden po drugim, podczas gdy kobiety na emeryturze rozkwitały, szukając nowych zajęć i sensów. Podobało się jej, że kina przed południem są pełne starszych pań, że zasuwają one z kijkami po ulicach i parkach, że to one nadają ton spotkaniom autorskim i wykładom na uniwersytetach otwartych. Tak, Halinę bardziej interesowały kobiety, zwłaszcza takie w jej wieku (str. 71)

 

Że portrety kobiet szkicowane przez autorkę są trochę przerysowane? Tym lepiej. Może właśnie takie są potrzebne w społeczeństwie, które lubuje się określaniem co odważniej ubranych staruszek (a nawet pań w wieku lat pięćdziesięciu, które żadnymi starowinkami przecież nie są!) mianem „dzidzi-piernik”, w którym często słyszy się deprecjonujący komentarz w stylu „z tyłu liceum z przodu muzeum”, w którym na okrągło określa się co w danym wieku „wypada,” a co nie i piętnuje, a przynajmniej naśmiewa z wszelkich odstępstw od normy.  Anna Fryczkowska po prostu drwi sobie z tych stereotypów. Cóż z tego, że szminka nie trzyma się ust idealnie, a paniom zdarza się popuścić mocz? Czy dlatego właśnie mają usunąć się w cień, przestać być sobą i dostosować do świata, w którym cenione wydaje się być tylko to, co ładne, szczupłe, młode, sprężyste i bez zmarszczek czy cellulitu? Czy mają być szare, pozbawione makijażu i błysku w oku?

                            

Na szczęście, poruszając temat starości, Fryczkowska nie lamentuje i nie uderza w wysokie tony, nie nadyma się i nie moralizuje. Pokazuje za to, że jest świetną obserwatorką i umie pisać o rzeczach ważnych z dużą dozą poczucia humoru. I wiecie, co? Do mnie to przemawia, tak samo jak przemawiają do mnie zdjęcia z jednego z moich ulubionych blogów o modzie, które ilustrują ten wpis. Oświadczam też wszem i wobec, że w przyszłości zamierzam zostać jedną z takich babć, albo nawet, jeśli mi się poszczęści, po trochu wszystkimi naraz.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z: http://advancedstyle.blogspot.com/

Anna Fryczkowska: Starsza pani wnika. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2012. 438 stron.

***

Jeszcze tylko przez kilka godzin, możecie zagłosować na naszego bloga w konkursie eBuka 2012. Wystarczy przesłać maila na adres konkursy@duzeka.pl wpisując w tytule maila “Książki mojej siostry”.Dziękujemy!