Flawia, morderstwo i Mikołaj, czyli “Tych cieni oczy znieść nie mogą”.

Jest kilka takich rzeczy, na które zawsze czekam z ogromną niecierpliwością. Kolejny odcinek ”Gry o tron”. Pokazanie siostrze ulubionego filmu. Przyjazd przyjaciółki zza granicy. Wafelki z masą czekoladową przygotowane przez mamę. Takie drobiazgi, które zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój. Do grona tych drobnych przyjemności zaliczam też moment, w którym w moje łapki wpadają kolejne przygody o Flawii de Luce.

Podobno istnieją ludzie, którzy nie przepadają za Flawią. No, powiedzmy, że jestem w stanie to zaakceptować. Jak już kiedyś pisałam, uwielbiam czytać o tej pewnej swoich umiejętności i pełnej pasji jedenastolatce. Podoba mi się jej odwaga, spryt i, no cóż, bezczelność. Przykro mi, kiedy jej siostry mówią jej, że jest podrzutkiem, kiedy potrzebuje bliskości i nie może jej znaleźć (wiadomo, Anglicy się nie przytulają), kiedy tęskni do matki, której zupełnie nie pamięta. W zasadzie lubię też inne postaci pojawiające się u Bradleya. W ”Tych cieni oczy znieść nie mogą” widzimy jak bardzo pan de Luce kochał swoją żonę, Harriet. Dowiadujemy się nowych szczegółów z życia ukochanego przeze mnie Doggera i ciotki Felicity. W sumie darzę sympatią nawet obie okrutne siostry.

Wciągnęła mnie też atmosfera panująca w czwartej części cyklu o Flawii. Do Buckshaw przyjeżdża ekipa filmowa, z gwiazdą światowego kina, Phyllis Wyvern, na czele. Gwiazda to prawdziwa, bo i piękna, i tajemnicza, i wyjątkowo rozpieszczona. Mieszkańcy Bishop’s Lacey tłumnie przybywają na specjalnie dla nich zorganizowanych popis aktorskich umiejętności członków obsady. Pech chce, że śnieżyca uniemożliwia im powrót do domów, a w międzyczasie ktoś pozbawia życia aktoreczkę. Fakt, to może być problem dla przeciętnego człowieka. Dla panny de Luce to wcześniejszy prezent od Mikołaja (na którego próbuje zresztą zastawić pułapkę).  

I cóż z tego, że morderstwo pojawia się mniej więcej w połowie książki, że rozwiązanie jest dość oczywiste? Bradley stworzył fantastyczną postać i namalował wokół niej nie do końca kolorowy świat. Może rzeczywiście ”Tych cieni oczy znieść nie mogą” nie zachwyciła mnie tak, jak ”Zatrute ciasteczko”. Jednak zdecydowanie czytałam książkę z ogromną przyjemnością. I już czekam na kolejną część. Bo jak nie czekać na coś, co wyjątkowo dobrze wpływa na poprawę nastroju w ciemny, zimowy dzień.

O wcześniejszych tomach cyklu możecie poczytać tutaj.