Zima i śnieg. Biała pierzynka otulająca świat. Świąteczne marzenie. Prawda jest jednak o wiele mniej sielankowa. Nie znoszę brnąć przez rozmakającą breję, nie znoszę patrzeć na trawniki które wcale białe nie są, nie znoszę z mozołem oskrobywać zamarzniętych szyb samochodu, nie znoszę kilku par skarpetek (w tym jednych termicznych) i przenikającego zimna, nie znoszę rękawiczek (które ciągle się gubią). Na zimę mogę sobie popatrzeć na obrazku, to mi zupełnie wystarczy. Nie jestem pewnie jedyna, ale ludzi darzących zimę ciepłymi uczuciami jest wielu. A że czasami wychodzi ze mnie złośnica (nawet przed świętami), to zaczęłam się zastanawiać, jak by im tę zimę obrzydzić. Niech też cierpią. Moment ku temu doskonały, bo zima zapewne w końcu przyjdzie (zawsze przychodzi) i można by zacząć od razu, już z pierwszym śniegiem. Poniżej kilka (niesprawdzonych jeszcze przez żadną z nas) pomysłów na to jak obrzydzić komuś zimę.
Złowróżbny bałwan: Pierwszy śnieg Jo Nebo
Ten sposób jest naprawdę bardzo prosty i nie wymaga zbyt wiele zachodu i przygotowań. Otóż, miłośnikowi zimy, którego mamy na celowniku, wręczamy w prezencie, albo po prostu pożyczamy, Pierwszy śnieg Jo Nesbo. Dajemy mu chwilę na przeczytanie powieści – warto tu ocenić szybkość, z jaką dany osobnik na ogół czyta i skrócić ten czas o połowę, bo to bardzo wciągająca lektura – a następnie w nocy lepimy pod jego domem lub blokiem bałwana. Ważne by bałwan wpatrywał się w jego okno. Dla wzmocnienia efektu, można bałwana wyposażyć w jakiś drobiazg należący do naszej ofiary. Bardzo dobrze sprawdza się szalik, ale może to być również czapka, rękawiczki, czy coś z biżuterii. Mnie osobiście bałwany zaczęły bardzo niepokoić. Nawet takie co wcale nie wpatrują się w moje okno. Wiecie, nigdy nie wiadomo kto go ulepił i dlaczego…
Przewidywany efekt: silny bałwanowstręt, który z czasem może przełożyć się niechęć do śniegu w ogóle.
Morderczy śnieg: Doctor Who i krwiożercze bałwany
W tym przypadku musimy nieco bardziej zaangażować się w przygotowania, dlatego też warto zacząć trochę wcześniej niż przed samymi świętami. Aby zachęcić ludzi do pozostania w domu i przeklinania śniegu, należy skontaktować się z istotami pozaziemskimi i nakłonić je do opanowania świata. Potrzebne im do tego będzie ludzkie DNA (można poświęcić jakąś znajomą, za którą się nie przepada). Gdy je zdobędą, śnieg zacznie atakować ludzi. Prawdopodobnie pod postacią krwiożerczych bałwanów. W celu uzyskania szczegółowego instruktażu zaleca się obejrzenie świątecznego odcinka Doctora Who.
Przewidywany efekt: chroniczny śniegowstręt.
Białe zimno: Pieśń Lodu i Ognia George’a R.R. Martina
Biali Wędrowcy, zwani również Innymi, to istoty bezsprzecznie zwiastujące nadchodzącą zimę. Pojawi się taki wędrowiec o lodowato niebieskich oczach na swym martwym koniu i od razu wiadomo, że „winter is coming”. A wiadomo, że zima w powieściach Martina to nic dobrego: czas wiecznej ciemności i śmierci. Jak możemy te skojarzenia u osób kochających zimę wzmocnić? Najpierw trzeba się dobrze ucharakteryzować, pomocne będą dobre kosmetyki, które wydobędą księżycową bladość z naszego oblicza (niestety, nie jest to wpis sponsorowany, więc nie mogę zdradzić jakie) oraz błękitne soczewki do oczu. Musimy również pilnować, aby pojawiać się akurat wtedy, gdy na dworze szaleje śnieżyca, a temperatura spada ostro poniżej zera. Ponieważ Inni potrafią zamieniać w lód wszystko czego dotkną, warto pamiętać o tym by zawsze mieć zimne dłonie. Zapraszając gości do domu, nie zapominamy o zakręceniu kaloryferów. Można też zaplanować, by w kulminacyjnym momencie imprezy zapanowały ciemności (np. umawiamy się z sąsiadem by wysadził korki).
Przewidywany efekt: zimnowstręt i śniegowstręt
Zimowe porwania: Lew, czarownica i stara szafa C.S. Lewisa i Królowa Śniegu Andersena
Ten sposób zadziała na miłośników zimy posiadających dzieci oraz wymaga pewnych przygotowań natury logistycznej. Najpierw wynajmujemy sanie wraz z końmi, co wcale nie jest najbardziej skomplikowaną częścią planu. Następnie musimy porwać latorośl (może spod przedszkola?) i czmychnąć z nią daleko, tak aby rodzice się nie zorientowali. Dziecka nie należy krzywdzić, przeciwnie można je karmić ptasim mleczkiem i podarować drogie prezenty, krótko mówiąc rozpieszczać tak, żeby o bliskich zapomniało i wcale nie chciało do nich wracać. Kiedy odchodzący od zmysłów rodzice (bądź rodzeństwo) w końcu swoją zgubę odnajdą, należy ją zwrócić – nawet jeśli początkowo nie ma na to ochoty (nie chcemy przecież mieć na głowie ani policji, ani nie swojego dziecka). Szczególnie inspirujące w kwestii zimowych porwań są Królowa Śniegu oraz Biała Czarownica. Naprawdę wiele się można od nich nauczyć.
Przewidywany efekt: fobia związana z kuligami oraz dźwiękiem dzwoneczków przytroczonych do sań.
Hmm, przychodzi mi do głowy jeszcze Boże Narodzenie Herculesa Poirot… ale może na tym poprzestańmy.