Grendella i Milvanna na Gali Bloga Roku, czyli parę refleksji pokonkursowych

Konkurs Blog Roku 2014 wzbudził w tym roku niesamowite emocje. Były mniejsze i większe awantury, oskarżenia, trudne momenty, zwroty akcji, kiedy z konkursu wycofywały się osoby, które lubimy i szanujemy. Ale, na szczęście, były też chwile, które rozwiewały nasze wątpliwości i sprawiały, że walczyłyśmy do końca: słowa wsparcia od Zwierza Popkulturalnego (pierwszy zawał blogera) i zaproszenie Padmy do Miasta Książek (drugi zawał blogera), pełne wiary w nas wiadomości od rodziny, bliższych i dalszych znajomych, i dodające sił komentarze czytelników na blogu i profilu na Facebooku. Tak, ta pierwsza faza konkursu jest trudna. W walkę o smsy trzeba zaangażować psy, koty, kanarki i chomiki, a także zanosić modły do Thora i wszelkich innych bóstw i bóstewek. Co tu dużo gadać, łatwo nie jest, ale dzisiaj spróbuję się skupić na tym, dlaczego jednak warto się przełamać i wyjść poza obszar, w którym czujemy się bezpiecznie.
LITERACKIE_I_KULTURALNE__Ksiazki_mojej_siostryNa pewno fajnie jest mieć swoją karykaturę. Tak nas widzi Marek Grela. Grendella uważa , że ma trochę większe oczy... 😉

Już samo znalezienie się w finałowej dziesiątce sprawia, że nogi zaczynają człowiekowi drżeć. A moment, w którym przy nazwie Twojego bloga pojawia się kopertka świadcząca o nominacji, wymyka się w ogóle wszelkim opisom: człowiek ma ochotę tańczyć z radości (a nie może, bo jest w pracy), więc chodzi z takim uśmiechem, że otoczenie zaczyna na niego podejrzliwie patrzeć, czy aby się czegoś nie naćpał. Uwierzcie mi na słowo, dawno nie czułam takiego przypływu energii. I wiecie co? Właśnie po to, by to poczuć, warto wyjść ze swojej strefy komfortu i trochę zaryzykować. Owszem, strefa komfortu jest ładna i przytulna, tylko że rzadko kiedy w niej coś rośnie – tak mi kiedyś powiedziała bardzo mądra pani profesor.

gala_1Pewnym krokiem, mimo że na szpilkach. Zdjęcie: Krzysztof Kotkowicz.

A potem jest oczywiście Gala Bloga Roku, czyli okazja, żeby zmienić wytarte jeansy na sukienki i trampki na szpilki. Znaczy się, jak ktoś nie ma ochoty zmieniać, to nie musi, bo blogerowi na gali wszystko wolno ;). Wolno mu na przykład pozostać niezauważonym przez fotoreporterów na „ściance”, czego doświadczyłyśmy i my, i Michał Fedorowicz (Kulturą w płot) – zwycięzca tegorocznej edycji – chłopak skromny, również średnio-dobrze czujący się na salonach i autentycznie zaskoczony swoim sukcesem, za którym, jak sam twierdził, stoi przewracająca oczami żona. I choć blog, związany z książkami, znowu nie wygrał w swojej kategorii, to jednak niezmiernie cieszy fakt, że cały konkurs wygrała kultura (Tomasz Raczek podobno walczył dzielnie do samego końca). Naprawdę, przegrać z godnym przeciwnikiem to zaszczyt, choć, przyznaję, jest moment bolesnego ukłucia w sercu i nie wiem, jakim cudem Leonardo DiCaprio nie miał jeszcze zawału. Pewnie ma do dyspozycji sztab lekarzy i psychologów.

ZuditZ Judytą z Żudit.pl, która jako kolejna białostoczanka dotarła do finału, wspierałyśmy się jeszcze przed ogłoszeniem wyników 🙂 Zdjęcie: Kasia Perek.

Blogerowi, który nic nie wygra jest też nieco łatwiej, bo nie napadają na niego znienacka tłumy reporterów z aparatami fotograficznym i mikrofonami, którzy koniecznie chcą dowiedzieć się „czym jest pasja” chociażby. Może więc taki bloger spokojnie zejść na dół po drinka i uciąć sobie inspirującą pogawędkę na przeróżne tematy (począwszy od łyżwiarstwa figurowego, przez sytuację na rynku czytelniczym, po przemyślenia na temat urody brytyjskich aktorów) z Kasią i Agnieszką. Udało nam się również przełamać wrodzoną nieśmiałość (tak, wiemy, że nie wyglądamy na nieśmiałe…) i podejść do Tomasza Raczka i Marcina Szczygielskiego, żeby przekonać się, że juror NAPRAWDĘ dokładnie PRZECZYTAŁ (a nie tylko przejrzał) naszego bloga, że ma na jego temat interesujące przemyślenia i uwagi, i że jest nie tylko niezmiernie kompetentnym, lecz również przemiłym człowiekiem z klasą, który nikogo nie traktuje z góry.

 gala_KWP

Michał Fedorowicz, zaskoczony wygraną w naszej kategorii. Kiedy wygrał Bloga Roku był zaskoczony jeszcze bardziej. Niestety, przez całe to zamieszanie nie udało mu się zjeść hotelowego śniadania, na które bardzo liczył.

Co mnie jeszcze uderzyło, to niesamowicie pozytywna energia bijąca od obecnych na imprezie ludzi; wielu z nich to zakręceni wariaci, którzy starają się uczynić ze swojej pasji sposób na życie, inspirować, robić coś po swojemu, nie oglądając się na to, co inni o tym myślą. Jedni podróżują busem przez świat, inni zabijają w sobie grubasa, a Hania z HAART i Magda z My Pink Plum inspirują, by stworzyć wokół siebie piękną przestrzeń. Być może, wszystko to może wydawać się bardziej atrakcyjne niż pisanie o książkach, być może, jak zauważył Marcin Szczygielski, jesteśmy trochę reliktami z innych czasów, ale… jeszcze nie wyginęliśmy ;). To prawda, że pisząc o książkach, najprawdopodobniej nawet się nie zbliżymy w rankingach popularności do blogerów zajmujących się stylem życia, kulinariami, czy modą. W końcu każdy, nawet największy mol książkowy, musi jeść, kupić sobie czasem jakiś ciuch i urządzić mieszkanie, a nie każdy ma potrzebę przeczytania książki. Takie życie, taka sytuacja. Ale nie chcemy już na to narzekać, bo narzekanie nic jeszcze nigdy nie zmieniło.

gala_3Żeby zostać blogerką piszącą o kulturze lub książkach należy nosić się na czarno. Dobrze widziane są sukienki skórzane, sukienki z dekoracyjnymi zamkami lub ćwiekami. Zdjęcie: Krzysztof Kotkowicz.

Fakt, że blogom poświęconym książkom udaje się dostać do finałowej dziesiątki i otrzymać nominacje, pomimo niszy jaką zajmujemy w blogosferze, świadczy o tym, że i my potrafimy zgromadzić wokół siebie ludzi, dla których nasze miejsca w sieci są ważne. Jurorzy również dostrzegają w nich merytoryczną wartość. Co z tego wynika? Oczywiście, można na to spojrzeć z dwóch stron. Jeśli szklanka jest dla nas do połowy pusta, możemy założyć, że i tak nic z tego nie wyjdzie, więc lepiej sobie darować. A jeżeli do połowy pełna, to może dojdziemy do wniosku, że warto szukać własnej drogi, że warto znaleźć coś, co nas wyróżni, że warto się rozwijać, szlifując własny warsztat, pracując nad tym jak nasz blog wygląda (tak, wiem, że najważniejsza jest treść, ale jestem w 100% przekonana, że nasz stary szablon odrzuciłby najbardziej kompetentnych jurorów), dbając o to, by nasi czytelnicy się u nas dobrze czuli. I wiecie co? Ja naprawdę wierzę, że wcześniej, czy później zostanie to docenione i nagrodzone. Oczywiście, niekoniecznie będą to Książki mojej siostry – zdaję sobie sprawę, że świetnych blogów o książkach jest dużo i woda sodowa nie uderzyła żadnej z nas do głowy. Jestem po prostu przekonana, że w końcu ktoś z nas stworzy coś, co wyróżni go na tyle, że jurorom opadnie szczęka. Taka ze mnie niepoprawna optymistka. I tego nam wszystkim życzę.

oliwkaA najbardziej wzruszyły nas Milion i Oliwka, zwyciężczynie w kategorii blogów nastolatków. Nie dość, że dzieli je 10 lat różnicy wieku, to jeszcze widać, że łączy je wyjątkowa więź i jedna nie jest w pełni sobą bez tej drugiej. Będziemy dziewczynom kibicować 🙂