Share Week 2015

Słyszeliście o Share Week 2015 organizowanym przez Andrzeja Tucholskiego na jest.KULTURA.pl? W dużym skrócie, chodzi o to, żeby polecić wartościowe blogi. Nasz wpis pojawia się trochę w ostatniej chwili (Grendella dopiero co wydostała się spod stosu esejów do sprawdzenia, a Milvanna też była wyjątkowo zajęta), ale, uwierzcie, wybór jest dokładnie przemyślany i przedyskutowany, o czym za chwilę. Na początek zaś, żeby nie trzymać Was w niepewności, nominacje – w tym roku ograniczyłyśmy się wyłącznie do blogów książkowych:

Miasto_ksiek

Nie ma chyba w blogosferze książkowej osoby, która by o Padmie nie słyszała. Miasto Książek –  to blog, przez który Grendella pomyślała, że może też warto by zacząć pisać. I namówiła Milvannę. Także, postawmy sprawę jasno: bez Miasta Książek, nie byłoby Książek mojej siostry. Padma pisze treściwie, choć lekko. Nie szpikuje swoich wpisów fachowym żargonem, choć wykształcenie jej na to pozwala – i chwała jej za to. Na blogu jest różnorodnie pod względem gatunków literackich, pojawiają się wpisy o tematyce związanej z czytelnictwem, zapraszani są inni blogerzy piszący o książkach. W Mieście Książek nie sposób się nudzić, bo mnóstwo tam uliczek i zaułków. A Padma wywarła wpływ na tuziny blogerów. Niech pisze do końca świata i jeden dzień dłużej.

Ksikowo

Drugi z kolei blog, który czytamy regularnie od samego początku. Agnieszka Tatera, zawsze szczera i bezpretensjonalna, niejednokrotnie inspirowała nasze wybory czytelnicze. Ale nie o samo pióro tu chodzi. Agnieszka jest niesamowicie bezpośrednią i otwartą osobą, co po prostu bije z jej bloga i co potwierdza się w spotkaniach na żywo. Fascynuje nas, jak bardzo dzięki blogowaniu zmieniło się jej życie, i mam nadzieję, że zdecyduje się kiedyś o tym napisać. Jej blog to miejsce, gdzie chce się bywać, bez względu na poruszane tematy. Agnieszka, nigdy nie odcinając się od blogosfery książkowej, potrafi zjednywać do siebie blogerów piszących o innych sprawach. I chwała jej za to. Jest dobrym duchem blogosfery, który nas inspiruje.

Beztytuu1

Blog, istniejący krócej niż pozostałe, a jednak z równie dużym wpływem na blogosferę książkową. Nie poznałyśmy Janka i Secrusa osobiście, intuicja podpowiada nam jednak, że doskonale byśmy się dogadali. W Tramwaju nr 4 można poczytać o bliskiej nam fantastyce, ale nie tylko – nic dziwnego, że wielu w nim stałych pasażerów-czytelników. Ale znowu nie chodzi tylko o merytorycznie dobre teksty. Janek porusza tematy, związane z naszym książkowym zakątkiem w sieci, jak choćby w tym wpisie o rozwoju. Prowokuje do myślenia i dzielenia się swoimi przemyśleniami, skupia wokół siebie interesujących ludzi, poszukuje nowych rozwiązań – nie sposób się z nim nudzić.

A teraz parę słów o tym, dlaczego naszym zdaniem warto brać udział w Share Week. Przyznam, że chwilę się zastanawiałyśmy, bo dopiero co pojawił się u nas Latający Karnawał Blogowy, w którym też polecamy przecież wpisy innych.  Ale tu chodzi jednak o coś trochę innego: o wskazanie konkretnych blogów, które cenimy i które nas inspirują. Trójkę blogerów, których wybrałyśmy, łączy nie tylko to, że piszą dobre teksty (choć oczywiście tego im nie odmawiamy), lecz również to, że inspirują i wspierają innych. Taką właśnie twarz blogosfery książkowej chciałybyśmy pokazywać całemu światu i z takimi ludźmi chciałybyśmy współdziałać. Nie tylko z nimi, ale można było wybrać tylko 3 blogi…

Myślę też, że warto próbować wypłynąć na nieco głębsze wody, pokazując to, co w blogosferze książkowej najlepsze szerszej publiczności. Prawdopodobnie, nie podbijemy całego wszechświata, ale większy szacunek i rozpoznawalność nam się należy. Wielu z nas pisze bardzo dobre, przemyślane teksty (nie będę się angażować w jałową dyskusję, czy są to recenzje czy opinie), wymagające czasu, by w ogóle powstały. Książkę trzeba przecież przeczytać, potem się zastanowić, w końcu przelać to wszystko na papier. Większość z nas robi to czysto hobbystycznie, bo trudno, moim zdaniem, otrzymanie darmowej książki uznać za jakieś znaczące profity. Powinniśmy być z tego dumni, a tu raz po raz pojawiają się sfrustrowane głosy, że nas nie zauważają, nie doceniają, nie nagradzają. Przy czym, niewielu z nas bierze udział w takim choćby Share Week, gdzie można się “pokazać”. No cóż, obawiam się, że czasy, w których można było czekać, aż ktoś nas zauważy, minęły. Taki mamy klimat.

ShareWeek

Oczywiście, nikt nikogo nie zmusza do “pokazywania się”. Nie ma takiego obowiązku, każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje miejsce w sieci. Oczywiście, “kilkalność”, widzialność, i statystyki nie są najważniejszymi wyznacznikami wartości bloga książkowego. Poruszaną ostatnio (tu, tu, i tu) kwestię rozwoju również trudno wpakować w jakieś sztywne, czy chociaż mierzalne, ramy. Dla jednych to będzie więcej współpracy z wydawnictwami, a być może jakimiś innymi markami, dla innych doskonalenie pióra czy poszerzanie horyzontów czytelniczych, dla jeszcze innych ogólnie pojęty samorozwój, np. wyrobienie w sobie nawyku regularnego publikowania wpisów. Nie oceniajmy tego, każdy ma prawo mieć inne cele.

Tu, przypomina mi się rozmowa w Radio Białystok, w której miałam przyjemność uczestniczyć wraz z Qrkoko (blog rękodzielniczy) i Makóweczkami (blog parentingowy) i kwestia profesjonalizacj blogów. Otóż, termin “profesjonalizacja” kojarzy się najczęściej po prostu z nawiązaniem współpracy z dużymi markami i, co tu dużo gadać, pieniędzmi. Wkurza mnie to. Owszem, fajnie by było uczynić ze swojego hobby pełnowymiarową pracę, ale niestety nie przewiduję tego w najbliższej przyszłości. Co nie znaczy, że bloger nie może się profesjonalizować, nabywając nowe umiejętności, testując nowe możliwości techniczne, zwiększając swój wpływ na odbiorcę, czy… no właśnie, każdy może tu wstawić coś innego. Ważne, żeby te cele określić. Można po prostu prowadzić swój czytelniczy pamiętnik, można szukać dostępu do tradycyjnych mediów, można starać się budować swój wizerunek, można zaangażować w akcje wspierające czytelnictwo, można założyć dyskusyjny klub książki, można prowadzić wywiady z pisarzami, można się skrzyknąć z innymi i robić coś wspólnie, jak Śląscy Blogerzy Książkowi, itd. I jeśli spełnimy ten założony cel, to się po prostu rozwijamy. Każdy z nas czuje, czy to robi czy nie.

Jeśli chodzi o nas, to nie przewiduję spektakularnych zmian i nagłego przypływu dóbr luksusowych. Nadal będziemy jednak szukać własnej ścieżki. Nasz blog raczej nie ruszy z kopyta, nie będziemy publikować drastycznie większej ilości wpisów, nie zaczniemy zamieszczać linków do sklepów internetowych. Być może będzie bardziej różnorodnie pod względem czytanych gatunków, ale to raczej nie dlatego, że widzimy na to jakieś zapotrzebowanie. Po prostu, zmieniamy się, a blog będzie zmieniał się z nami.