Przepraszam, czy tu czytają? Czyli o tym, gdzie czytać

Czytanie książek, jak wiadomo, nie należy do najprostszych czynności. Świadczą o tym pojawiające się regularnie, mrożące krew w żyłach informacje o poziomie czytelnictwa w Polsce. Należy więc opracować odpowiednią strategię oraz dopasować ją do własnych potrzeb i możliwości. Najłatwiej zacząć od wyboru miejsca. Przyjrzyjmy się więc kilku przykładowym propozycjom z życia wziętym.

Tam dom, gdzie książki twoje

Większość z nas marzy o tym, żeby rozłożyć na zielonej, kwitnącej łące mięciutki kocyk i w promieniach słońca oddać się ulubionej lekturze. Niestety, klimat mamy taki, że raczej nie dysponujemy ani za dużą ilością czasu, ani światłem słonecznym. Ani, po prawdzie, liczbą łąk. A jeśli już nawet jakąś znajdziemy, to może okazać się, że mamy alergię na pyłki, która skutecznie uprzykrzy nam lekturę. Dlatego drugim idealnym miejscem do czytania jest, według mnie, dom. Można usiąść lub położyć się w najbardziej wygodnym miejscu (chyba że akurat jest okupowane przez kota), przygotować, zależnie od pory roku, herbatę z pigwą lub owocowy koktajl. Do tego, nie musimy dbać o nasz wizerunek. Książka nie będzie oceniać naszych wysłużonych dresów i nie najświeższych włosów związanych we frywolny kucyk.

sherlock_reading1Sherlock nie będzie czytał poza domem.

Nie taki korek straszny

Jeżeli jednak nie możemy spokojnie poczytać w domu, bo, na przykład, po pracy energii wystarcza nam tylko na padnięcie na kanapę i oglądanie serialowych maratonów na Comedy Central, możemy spróbować nieco poczytać w podróży. Oczywiście, im dalej jedziemy, tym lepiej, ale wielogodzinne wojaże większości z nas nie zdarzają się codziennie, dlatego też droga do pracy może wystarczyć. Polecam zrezygnowanie z samochodu i roweru (chyba że macie bardzo podzielna uwagę) i korzystanie z komunikacji miejskiej. Jednak czytanie w metrze lub autobusie może, niestety, nieść za sobą pewne zagrożenia. Jeżeli lektura nas wciągnie, grozi nam przegapienie właściwego przystanku, a w konsekwencji spóźnienie. Stąd już tylko krok do bezrobocia. Istnieje też szansa, że książka obudzi w nas zbyt silne emocje, co może prowadzić do parskania śmiechem lub ronienia łez oraz wywołać u współtowarzyszy poczucie dyskomfortu.

Ucz się, ucz

Nie ukrywajmy, czyta się dobrze również w oczekiwaniu na coś, na przykład na wizytę lekarską lub wykład z historii Hiszpanii. Uczelnia jest świetnym miejscem, by oddać się lekturze. Dużo „okienek”, za krótkich, by wracać do domu, za długich, by wyskoczyć na kawę. Rozumiem, że nie każdy może doświadczyć na studiach takich luksusów jak kanapa pod sekretariatem, na której można się wygodnie rozłożyć (tak, tak, zgadza się, takie cuda na warszawskiej iberystyce), ale przecież do czytania potrzebna jest nam tylko książka, ewentualnie kawałek parapetu lub podłogi. Zawsze też istnieje szansa, że akurat zauważy nas pani profesor, przez co możemy zdobyć u niej kilka dodatkowych punktów za intelekt. Miejsce nie jest jednak idealne. Interesujące powieści mają zdolność zaginania czasoprzestrzeni, więc każda przerzucana przez nas strona, oddala nas od zrealizowania planu dotarcia na wspomniany już wykład. Dlatego właśnie doktora prowadzącego zajęcia z historii poznałam dopiero pod koniec semestru. Na szczęście okazał się miłym człowiekiem, rozumiejącym uzależniającą moc książek.

jess_readingJess Mariano czyta w szkole. Nie to, co powinien, oczywiście.

Czas na relaks

Kiedy skończy się już rok szkolny, a w pracy dostaniemy upragniony urlop, możemy w końcu zabrać książkę na wakacje. W tym przypadku polecam wszelkie akweny wodne. Pakujemy wtedy do torby kocyk, krem do opalania, okulary przeciwsłoneczne i jedziemy na plażę. Popijamy sobie soczek i przeżywamy przygody z lubianymi przez nas bohaterami. Najwygodniej czyta się w okolicy jeziora, stawu, ewentualnie większej kałuży. Najbardziej podstępne jest morze. Zwłaszcza wzburzone. W takiej Barcelonie, na przykład, człowiek nie może spuścić książki z oka nawet na chwilę. Trzeba zapomnieć o beztroskim skakaniu przez fale, bo podstępna woda może próbować podtopić naszą lekturę. Oczywiście, możemy próbować przygotować się psychicznie na tę stratę lub liczyć, że jakaś dobra dusza postanowi rzucić się książce na ratunek. Najlepiej, gdy dusza ta okaże się również przystojna niczym młody Marlon Brando, a na swoim kocyku również będzie miała jakąś książkę. Obawiam się jednak, że na takie zbiegi okoliczności za często nie można liczyć.

Sawyer_Evil_under_the_sunSawyer jeszcze nie wie, czym grozi czytanie na plaży.

Co dalej?

Skoro wybór miejsca mamy już za sobą, możemy po prostu zacząć czytać to, co akurat mamy pod ręką. Po jakimś czasie przestanie nam to jednak wystarczać i pojawią się kolejne pytania. Jak czytać? W czym czytać? Skąd brać książki? Co jeść, by odpowiednio przygotować nasz mózg na czytanie? I w końcu, co czytać? Im dalej w las, tym więcej ścieżek i wyborów nas kusi. Ale tak jest przecież z każdą pasją, prawda?