Nieuleczalną przypadłością wielu z nas jest to, że nie tylko uwielbiamy książki znajdować pod choinką lecz również lubimy nimi obdarowywać innych. Nawet wtedy, gdy Ci inni wcale za czytaniem nie przepadają tak bardzo jak my. Cóż więc robić? Machnąć ręką i kupić kolejne skarpetki? Niekoniecznie. Warto jednak wziąć pod uwagę kilka drobiazgów.
Tak opakowanemu prezentowi trudno będzie się oprzeć.
Po pierwsze, nie bądźmy, jak kaznodzieje, wychodzący z założenia, że książka to jedyny słuszny prezent. Wszyscy wokół nas wiedzą, że czytamy. Prawdopodobnie wiedzą też (bo powtórzyliśmy to minimum 665 razy), że w tym roku oszaleliśmy na punkcie [tu wstaw tytuł]. Nie wykorzystujmy świąt, jako okazji, by wcisnąć naszym bliskim ten akurat tytuł bez względu na to czy są zainteresowani, czy nie. Poszukajmy czegoś, co trafi w ich gusta czytelnicze, nie w nasze.
Po drugie, skoro jesteśmy przy gustach, odkryjmy, co tak naprawdę interesuje osobę, którą chcemy obdarować. Niby oczywiste, a jednak nie zawsze brane pod uwagę. Wujek ma hopla na punkcie historii II wojny światowej i pochłania książki historyczne na ten temat? Super. Najprawdopodobniej, przekona go fikcja historyczna w postaci „Legionu” Elżbiety Cherezińskiej.
Po trzecie, róbmy research, który może przyjąć różne formy. Można obejrzeć sobie wirtualne półki naszych znajomych na portalach w stylu Lubimy czytać, ale chyba nie tak wiele osób je aktualizuje, więc nie jest to metoda najskuteczniejsza. Można też obejrzeć półki prawdziwe. Kolega ma wszystkie książki Nesbo, oprócz jednej? – problem z prezentem rozwiązany. Oczywiście, osoby czytające można również wciągnąć w rozmowę, dotyczącą ostatnio przeczytanych książek, co pozwoli nam zorientować się jakich nowości nie warto kupować. Z kolei z kimś, kto czyta niewiele zawsze można pogadać o filmach, czy serialach i znaleźć książkę w podobnym klimacie. Kuzynka uwielbia atmosferę „Downton Abbey”? Jest szansa, że może przypaść jej do gustu „Powrót do Brideshead” Evelyna Waugha.
Po czwarte, dając książkę osobie, która nie czyta, lub czyta bardzo okazjonalnie, wyjaśnijmy dlaczego dajemy jej akurat tę książkę, na przykład dołączając do prezentu krótki liścik. Masz współlokatora, który każdą wolną chwilę spędza, grając w gry komputerowe? Spokojnie możesz podarować mu „Player One” Ernesta Cline’a, pisząc parę słów o tym, że ta książka to właściwie hołd złożony „gejmerom” i ich fascynacji wirtualnymi światami. Bardzo prosty sposób, by pokazać, że wzięliśmy pod uwagę zainteresowania naszych bliskich zanim wybraliśmy dla nich książkę.
Minimalistycznie i elegancko.
Po piąte, oprzyjmy się pokusie podarowania przyjaciółce całej serii. OK, rozumiem, że fajnie by było pospekulować sobie wspólnie o tym, co tak naprawdę spotka Jona Snowa w „Pieśni Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina. Ale serio, pierwszy tom wystarczy. Jeśli przyjaciółka złapie bakcyla, to resztę też przeczyta z wypiekami na twarzy. A jak nie, nie będzie czuć się winna, a książki nie staną się smutnym wyrzutem sumienia.
Po szóste (i chyba najważniejsze), jeśli już kogoś obdarowaliśmy książką, powstrzymajmy się przed pytaniem przy każdej nadarzającej się okazji, czy już przeczytali i czy aby na pewno im się podobała. Nie wywierajmy presji, bo chcieliśmy przecież sprawić przyjemność, a nie wpędzać w poczucie winy. Pogódźmy się z tym, że być może ten ktoś, komu tak długo wybieraliśmy książkę, nigdy do niej nie zajrzy. Albo zajrzy i odłoży zniechęcony. Tak też może się zdarzyć, ale cierpliwość często popłaca. Kiedyś zachwycona przyjaciółka dziękowała mi za książkę po ponad dwóch latach, wtedy gdy już nawet nie pamiętałam, że jej ją dałam ;).