Świętosława oczami Elżbiety Cherezińskiej, czyli o “Hardej”, co została “Królową”

Kto mnie zna – bez znaczenia, czy w prawdziwym, czy w wirtualnym świecie – ten wie, że w ciemno sięgam po wszystko, co wyjdzie spod pióra Elżbiety Cherezińskiej. Faktem jest, że Legion wzbudził we mnie bardzo dużo wątpliwości, a Turniej cieni raczej zmęczył, niż zachwycił… Zdarza się, jak mawiał Billy Pilgrim w Rzeźni numer 5. Jako osoba głęboko zainteresowana średniowieczem (angielskim głównie, ale jednak) jestem natomiast fanką cyklu piastowskiego i z niecierpliwością czekam na każdą książkę autorki. Tematyka Hardej i Królowej, dwóch powieści poświęconych Świętosławie, kupiła mnie jeszcze zanim obie książki przeczytałam*. Bo jak tu nie zainteresować się Mieszkową córą, siostrą słynnego Bolesława Chrobrego, w nordyckich sagach zwaną Sygrydą Storradą – królową Szwecji, Danii, Norwegii, a może i Anglii? Czy Sygryda z tych sag to rzeczywiście Piastówna, czy może literacka postać łącząca w sobie cechy kilku ówcześnie żyjących władczyń? Historycy się spierają. Bez względu na wynik tych dysput, Cherezińska postanowiła stworzyć barwną opowieść o losach niezwykłej heroiny, oddając tym samym hołd i dedykując swe powieści wszystkim „[…] bezimiennym, zapomnianym księżniczkom piastowskim. […]Dziewczynom oznaczonym w biogramach dynastii smutnym N.N.”

 Beztytuu2

Utarło się, że historię poznajemy z perspektywy mężczyzn, władców skoncentrowanych na podboju, zawierających i zrywających polityczne sojusze, walczących o władzę. Księżniczki, o ile miały szczęście, by zapisać się w kronikach pod własnym imieniem, postrzegamy głównie jako pionki w męskich grach o tron – panny, które należy jak najkorzystniej wydać za mąż, zyskujące na znaczeniu dopiero, gdy urodzą prawowitego dziedzica. Elżbieta Cherezińska odwraca ten trend, stawiając w centrum swojej opowieści Świętosławę, tytułową Hardą, co nie boi się odpyskować księciu panu, i potrafi wpływać na swój los. W ramach pewnych granic, rzecz jasna. Bo Świętosława nie sprzeciwia się woli Mieszka, godząc się poślubić starszego od siebie Eryka, króla Szwecji, i rezygnując z miłości. Akceptuje, że innej drogi dla księżniczki nie ma, a jednak nie jest bezwolnym pionkiem. Bystra, sprytna i odważna, zdobywa szacunek wojów i poddanych, zaczyna kształtować politykę i historię, zamiast pokornie poddać się trybom ich machiny. Chociaż jej ciało jest warunkiem zawarcia politycznych sojuszy, to nie od niego, lecz od jej cech osobowościowych zależą ich trwałość i efekty. Nic dziwnego, że Świętosława uwodzi współczesnych czytelników, a zwłaszcza czytelniczki, tak jak uwodzi je Daenerys Targaryen.  Nie brak w tej historii wzlotów i upadków, chwil jasnych i dobrych, radości i smutku. Nie brak też wyborów, w których nad osobiste dobro, królowa niezmiennie przekłada dobro stanu.

Postać Świętosławy kreowana przez Elżbietę Cherezińską to wynik interpretacji nielicznych wzmianek w kronikach i materiału literackiego zawartego w nordyckich sagach. Te same zresztą sagi zainspirowały autorkę do wprowadzenia na scenę kolejnych córek Mieszka – Astrydy, Geiry i Gunhildy – pochodzących ze związków z pogańskimi żonami i pominiętymi przez kronikarzy dynastii, wyeliminowanymi z historii, bo nie pasowały do oficjalnej wersji zdarzeń. Tu odzyskują swój głos, odgrywają czynną – choć mniej istotną niż Świętosława – rolę, stają się częścią piastowskiej opowieści. Wizja Cherezińskiej prezentowana zarówno w Hardej jak i w Królowej, powieściach równych i napisanych z typowym dla niej rozmachem, to nie tyle alternatywna wizja biegu wydarzeń, co pewna spekulacja, która próbuje oddać kobietom ich miejsce w historii – zabieg stosunkowo mało jeszcze wyeksploatowany w polskiej literaturze. Obie powieści czytałam z zapartym tchem, zawładnęły moją wyobraźnią i nie dziwię się, że zdobyły zasłużoną popularność. Po jakimś czasie, naszła mnie jednak refleksja, że można by pójść jeszcze inną drogą.

Średniowieczny świat Cherezińskiej to nadal niezwykle męski świat, w którym Świętosława musi grać po męsku, by się utrzymać i zaistnieć. Nie neguję tej wizji. Skupienie na kwestiach geopolitycznych, powstaniu państwa polskiego, machinacjach najpierw Mieszka I, a później Bolesława Chrobrego, ich trudnych i zmiennych stosunkach z Niemcami, Czechami i Rusią Kijowską, wyprawach Wikingów i walce o władzę w Skandynawii – wszystko to w zamaszysty sposób kreśli historyczny kontekst, podkreślając, zgodnie z zamysłem autorki, rolę Świętosławy i jej wyjątkowości. Mam jednak wrażenie, że przeniesienie akcentów na sfery, powiedzmy, bardziej „kobiece” byłoby również ciekawe. Czyż nie fajnie byłoby poczytać o kwestiach związanych z życiem codziennym, obyczajowością, prywatnością? Zdaję sobie oczywiście sprawę, że w owych czasach w przypadku władców i władczyń trudno było rozgraniczyć między tym co publiczne, a tym co prywatne – wszystko właściwie działo się na oczach dworu. Ale może wprowadzenie perspektywy jakiejś mniej istotnej kobiecej postaci, takiej jak choćby intrygująca dama dworu, służąca, a może nawet niewolnica, wypełniłoby tę lukę? Wszak sama Świętosława, kobieta wybitna, której udaje się wyjść poza schematy, historii kobiet nie czyni. Przyznaję, że zarówno takie postaci, jak i sceny związane z prywatnością pojawiają się w powieściach o Hardej, ale ich potencjał nie jest, w moim odczuciu, wykorzystany maksymalnie. W tym wypadku nie leżało to w gestii zainteresowania autorki, ale może następnym razem?

 —

*Tu dziękuję uroczyście wszechświatowi za fakt, że świąteczne przerwy od zajęć akademickich na Podlasiu są dłuższe, niż w innych zakątkach kraju, bo oba tomy w sumie liczą sobie grubo ponad tysiąc stron. A  Cherezińską wolę czytać „na raz”, a nie na zasadzie „rozdzialik przed snem, rozdzialik do śniadanka”. Za bardzo mnie wciąga, by ta druga opcja była możliwa.

O innych książkach Elżbiety Cherezińskiej: Gra w kości, Korona śniegu i krwi,Niewidzialna korona, Legion

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz